Żegnamy ks. Infułata Mieczysława Józefczyka. Dobiegło kresu jego ziemskie życie, wrócił do odwiecznej Miłości, która powołała Go do istnienia, ukochała Go, wybrała i uzdolniła. Gromadzimy się w tej świątyni, wokół Zmarłego Kapłana, bo czujemy smutek, chcemy oddać szacunek, wyrazić naszą wdzięczność i podziękować za wszelkie dobro. Wielu z nas ma swoje własne powody, nieraz głęboko ukryte w sercu i umyśle, które przywiodły dzisiaj na tę żałobną liturgię.
Psalmista przed tysiącami lat zapisał refleksję: „Miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, gdy jesteśmy mocni” (Ps 90). Myśląc w tych kategoriach ks. Józefczyk był bardzo mocnym człowiekiem, Bóg obdarzył Go długim życiem, do końca światłym umysłem, poczuciem humoru i optymizmem, zachował od dramatycznego cierpienia, od samotności, bezradności i tego wszystkiego co związane jest ze słabnącą ludzką kondycją. Do końca towarzyszyli mu życzliwi ludzie. Do końca mógł przyjmować Chrystusa w Eucharystii, żył sakramentami świętymi, miłował Kościół Święty a przez okno swego mieszkania mógł patrzeć na kościół katedralny, który nie mniej umiłował, w końcu na ostatnią drogę został zaopatrzony, aby należycie stanąć przed Ojcem w Niebie. Mamy więc tak wiele powodów, aby odrzucić smutek, otrzeć łzy i podziękować Panu Bogu za wszelkie dobro jakie było udziałem Zmarłego i za to, które dokonało się za Jego przyczyną.
Żegnamy dziś pod wieloma względami Człowieka wyjątkowego. Sam opisał swoje życie, więc wiele o Nim wiemy. Aby dobrze zrozumieć i zinterpretować życie Ks. Infułata, trzeba sięgnąć do początku, do dzieciństwa i młodości, trzeba przenieść się w przedwojenne Karpaty. Chyba tam, w otoczeniu Rusinów, Romów, Żydów, Słowaków i jeszcze innych, nauczył się szacunku do każdego człowieka, szanował odmienności i różnice, potrafił porozumieć się z ludźmi mającymi inne spojrzenie na wiarę i życie.
Być może z dzieciństwa i malowniczego świata w którym dorastał wyniósł umiłowanie piękna, wyczucie proporcji i harmonii, które tak bardzo przydały się podczas remontów, konserwacji zabytków, regotyzacji i ozdabiania świątyni katedralnej.
Bieda materialna, której zaznał podczas okupacji niemieckiej, wyczuliła na potrzeby innych ludzi, podpowiadała potrzebę dawania, dzielenia się i wspierania. Na zawsze pozostanie tajemnicą, ilu potrzebującym ludziom pomógł Ksiądz Infułat.
Udział w Powstaniu Warszawskim, w wieku zaledwie 16 lat, trzeba to jasno powiedzieć, gotowość na śmierć za Ojczyznę, ukształtowała patriotyzm Zmarłego, umiłowanie wolności, odwagę i poczucie godności. Utrata przyjaciół w kanałach walczącej stolicy w znacznym stopniu zdeterminowały dalsze Jego życie.
Młode życie Mieczysława Józefczyka wpisało się w fatalne dzieje naszego kraju i dlatego nie mógł należycie się kształcić. Część wykształcenia musiał uzupełniać potajemnie, też ryzykując życie. Nigdy nie odbył studiów specjalistycznych, a mimo to rozwinął i pomnożył zdolności intelektualne, którymi Go Pan Bóg obdarzył. Miał doskonałą pamięć, pasję samokształcenia się, czytania, studiowania. Napisał wiele książek i artykułów i pokazał, że mądrość nie jest mierzona stopniami i tytułami naukowymi.
Ksiądz Infułat często prywatnie powtarzał, że w jego życiu decyzja o zostaniu kapłanem wynikała z wiary i patriotyzmu. Z wiary, bo uwierzył i zaufał Chrystusowi. Z patriotyzmu, bo po wojnie miał dosyć strzelania i wojowania i zrozumiał, że w inny sposób trzeba bronić naród i odbudowywać ojczyznę.
W 1968 r. przybył do Elbląga czterdziestoletni kapłan Mieczysław Józefczyk, już jako ukształtowany i doświadczony człowiek. Przez 37 lat był proboszczem świątyni staromiejskiej, ale też moderatorem życia religijnego i społecznego w całym Elblągu i okolicznych miejscowościach. Życie i posługa tego Kapłana odcisnęły się na wyglądzie naszego miasta, bo przyczynił się do budowy wielu nowych kościołów, ale miały też istotny wpływ na życie wielu elblążan w wymiarze duszpasterskim, intelektualnym, kulturalnym, materialnym i charytatywnym, ekumenicznym, społecznym a nawet politycznym. Bardzo cenił sobie Ksiądz Infułat zaszczytne honorowe obywatelstwo Miasta Elbląga, ale jeszcze większą radość dawały wyrazy sympatii i wdzięczności jakie okazywali mu mieszkańcy naszego miasta. Przez ponad pół wieku życie Księdza Infułata splatało się z losem mieszkających tu ludzi a dziś już wiemy, że pozostał wśród nas na zawsze.
Są wymiary życia Księdza Infułata, które możemy opisać i scharakteryzować, ale najlepiej zrobi to historia, która obiektywnie i bez emocji pochyli się nad dokonaniami i zaniechaniami, ukaże szerszy kontekst i dokona syntezy. Chcę jednak w tej historycznej perspektywie przywołać opinię, którą kiedyś już wypowiedziałem: „Kościół św. Mikołaja w Elblągu miał przez całą swą ponad 700-letnią historię wielkie szczęście do wspaniałych proboszczów. Długo trzeba byłoby przywoływać z przeszłości wybitnych kapłanów związanych z tą świątynią: Mikołaj Holland, Bartłomiej Boruschow, Mikołaj Wulzack, Jan Melchior, Jan Ginter, Bernard Teodor Schenk, Andrzej Rehaag, Artur Kather, Wacław Hipsz. Księża ci kochali całym sercem tę świątynię, to miasto i jego mieszkańców. Ksiądz Infułat Józefczyk jest jednym z nich. Już dziś widzimy go pośród dobrych elbląskich duszpasterzy”.
Jesteśmy wszyscy w drodze, w doczesnej pielgrzymce, „rozpada się dom naszego doczesnego zamieszkania”. Pozostawiamy wszystko i wszystkich, to co było dla nas ważne, co nas absorbowało, marzenia i plany. W obliczu Miłosiernego Boga, stając przed Nim, znaczenia nabierają prawdziwe i tak naprawdę jedyne wartości, fundamenty naszego życia: wiara, nadzieja, miłość i prawda. A tych w życiu i posłudze kapłańskiej Księdza Infułata było mnóstwo.
Kiedyś Ksiądz Infułat Mieczysław Józefczyk jako motto III rozdziału wspomnieniowej książki, nawiązując do poszukiwania swego własnego miejsca na ziemi, napisał niedokończone zdanie: "Gdzie jest mój dom...". Ksiądz Infułat zna już odpowiedź na to pytanie, bo jest w Domu Ojca. Amen.