W Gdańsku, na placu Solidarności przed „Bramą” historycznego zakładu, stoi pomnik Trzech krzyży. Upamiętnia ofiary wydarzeń grudnia 1970 roku. Również w Elblągu mamy pomnik ofiar robotniczego protestu. Postawiono go w imię upamiętnienia tych, którzy zginęli, w hołdzie „robotniczej dumie i godności”.
Od tamtych wydarzeń minęło 51 lat. Wielu uczestników i świadków już odeszło. Zgromadziliśmy się w katedrze, aby się modlić zwłaszcza za tych, którzy wówczas zginęli oraz by jeszcze dziś czerpiąc z ducha tamtych dni dać świadectwo. Czym innym jest być świadkiem, uczestnikiem wydarzeń, a czym innym słuchać relacji lub poznawać historię jedynie z opracowań a nawet ekranizacji wydarzeń.
Jakie to świadectwo? Życie ludzkie bez pragnień i oczekiwań kurczy się, maleje do karłowatych rozmiarów. Wielkość ludzi, aspiracje, poznaje się po ich pragnieniach i oczekiwaniach. Podczas robotniczych protestów w grudniu 1970 r., ludzie domagali się wolności i chleba. Można powiedzieć, że pragnienie wolności i godziwych warunków pracy, to nie są wielkie oczekiwania, a jednak wiele razy ludzie o nie walczyli i dalej muszą walczyć.
Gdy w płomieniach stanął Komitet Wojewódzki PZPR w Gdański, władza się przeraziła. Wydano rozkazy, padły strzały, zginęli ludzie. Brat strzelał do brata, Polak do Polaka.
Dobro, wolność, jak kawałek chleba wymaga wysiłku, trudu oraz współpracy wielu ludzi. Gdy jedni prowadzili na ulicy protest, gdy manifestowali swoje oczekiwania inni szukali zemsty i odwetu. Widziałem to na ulicach Gdańska, natychmiast pojawili się prowokatorzy, podpalacze, ludzie rabujący sklepy. To doświadczenie zostało zapamiętane. Już w roku 1980, stoczniowcy wiedzieli, że strajki, protesty muszą być zorganizowane i kontrolowane. Zarówno robotnikom jak i tym, którzy się do nich przyłączyli nie chodziło o pragnienia marzycieli, lecz o podstawowe prawa życia, które są niezbywalne.
Tych ludzkich dążeń nie pokonała służba bezpieczeństwa ani „ZOMO”, ani sieć agentów, konfidentów, ani czołgi, represje, inwigilacje, godziny milicyjne, ani judaszowe srebrniki, ani stan wojenny. Pamiętamy, po grudniu, po chwilowym stłumieniu protestów, rozpracowywanie wolnościowej opozycji nie skończyło się.
To jest nasze świadectwo: zakłamany system społeczny oparty na fałszywej ideologii, z gruntu zły, robaczywy system polityczny, ale też wszelki wyzysk, niesprawiedliwość, pozbawianie głosu najsłabszych, ograniczanie wolności, dla ludzi prawych, ludzi rozumu i sumienia zawsze było wyzwaniem.
Jako ludzie nigdy do końca nie poznamy, jak działa wszechświat. Mamy jednak wrodzoną zdolność rozpoznawania dobra. Nieustannie wstrząsa nami bezsensowne morderstwo, wstrząsają nami potworne tragedie, ślepy terroryzm, polityczne oszustwa, pozbawianie ludzi wolności, ojczyzny, domu, pracy. Nie zgadzamy się na zło, ponieważ rozpoznajemy dobro. Zło dalekie jest od dobra i od ludzkich oczekiwań. Budzi sprzeciw.
Dobro jest kruche, ale gdyby nie było dobra nie rozpoznawalibyśmy i zła. To dobro jest podstawą tworzenia życia, dla niego warto żyć. Są to nieusuwalne pragnienia. Możemy powiedzieć są to ludzkie i Boże pragnienia, adwentowe oczekiwania, ponieważ cierpienia muszą się kiedyś skończyć. A dobro wymaga wysiłku, obecności, zaangażowania, nawet poświęcenia życia.
W imię tych oczekiwań, wolności i chleba, których świadomość prawa do nich, ciągle wzrasta również poprzez wydarzenia na Wybrzeżu w grudniu 70-tego roku, nie przestajemy się mierzyć z wojnami, krwawym okrucieństwem, epidemiami, wykluczeniem, ubóstwem, bo wierzymy w dobro, w wieczny pokój, który pochodzi od Boga.
Pragnę powiedzieć: gromadzimy się nie po to, by wywoływać duchy, lecz by dać świadectwo, by trwała pamięć, trudnej, naszej bolesnej historii. Połowa ludzi w Polsce urodziła się już po 1978 r. Nasza pamięć i obecność przemieniają się w oczekiwanie. Pragniemy by chwalebna przeszłość sprzeciwu i protestu, zapowiadała dalsze wyzwolenie zgodnie z oczekiwaniem: „Pan da siłę swojemu ludowi”.
W akcie przeżywania kolejnych rocznic ofiar, które mają swoje imiona i nazwiska, swoje rodziny, ci którzy zgięli otrzymują miano „świętej pamięci”. Oznacza to, że zwrot „świętej pamięci” odnosi się do Bożej pamięci, która nigdy nie zapomina skrzywdzonych, poniżonych, którym okrutnie odebrano życie. Nasza pamięć się skończy, ale nie ta wieczna, święta, Boża, żywa. Ta Boża pamięć, jest wyzwolenie, ocaleniem, nigdy się nie kończy.
Gdy się gromadzimy, gdy się modlimy za ofiary niesprawiedliwości, rodzi się też i w nas przekonanie, że wszyscy zobowiązani są przestrzegać dróg Bożych. Ciągle aktualne jest wieczne prawo: nie zabijaj, nie kradnij, nie krzywdź ani w życiu gospodarczym, społecznym, politycznym ani rodzinnym. To jak dziś żyjemy, jaką cieszymy się wolnością, zawdzięczamy tym, którzy mieli odwagę, sumienie i upominali się o prawo wolności, o dobro dla wszystkich. Nasza pamięć jest oczekiwaniem, przygotowaniem nowych wydarzeń, które nadejdą.
Jezus Chrystus jest drogą, a Jego Duch pomaga nam uczestniczyć w życiu żywych i zbawionych, w życiu pokoleń i obecnej chwili. Ta mszalna liturgia z naszym Biskupem to nasza pamięć, to trwanie w miłości Boga i ludzi. Jesteśmy też świadkami, jak dobro nawet po wielu latach zwycięża, powoli, ale ostatecznie zwycięża. Ostatnie słowo należy do Pana czasu, którego ostateczne przyjście jest co raz bliżej nas.
Zbigniew Herbert w przesłaniu Pana Cogito napisał: „Ocalałeś nie po to aby żyć, masz mało czasu, trzeba dać świadectwo. Bądź wierny idź”. Proszę przyjmijcie i moje świadectwo uczestnika i świadka wydarzeń na polskim wybrzeżu roku 1970.