Drodzy Uczestnicy Mszy świętej!
Gromadzimy się w 100-lecie plebiscytu, który zarządziły zwycięskie państwa I wojny światowej. Odbył się on 11 lipca 1920 r., tu na Powiślu, ale również na katolickiej Warmii i na protestanckich Mazurach. Uczestniczący w plebiscycie mieli wybierać za przynależnością ich małych ojczyzn: do Polski lub do Prus Wschodnich. Na karcie plebiscytowej nie znalazło się określenie ‘Niemcy’, i na tym m.in. polegała manipulacja.
Istniała kontrola międzynarodowa plebiscytu. Powołano komisarzy plebiscytowych. Pomimo tego rywalizacja była bardzo ostra. Po pierwsze, pragnący zjednoczenia z Polską mieszkali na terenie państwa niemieckiego. Po wtóre, przeciwnicy nurtu polskiego byli dobrze zorganizowani. Cieszyli się wsparciem miejscowej administracji. Byli brutalni i bezwzględni.
Plebiscyt odbywał się w 11 powiatach w południowej części Prus Wschodnich. Polacy generalnie przegrali go. Za przynależnością do Niemiec opowiedziało się ponad 90 procent mieszkańców. Dlatego „Polsce przyznano jedynie osiem gmin” [Jerzy Topolski, Historia Polski, Poznań 2015, s. 261]. Do wyjątków należeli mieszkańcy Janowa i sąsiednich miejscowości, którzy opowiedzieli się wówczas za Polską i głosowanie wygrali. Ten skrawek ziemi do września ’39 należał do II Rzeczypospolitej.
Wspominamy dzisiaj cywilną odwagę mieszkańców Janowa i pobliskich miejscowości oraz ich wierność tradycji narodowej i kulturowej, z której wyrośli. Mieszkający przed stu laty w Janowie i okolicy Polacy nie pamiętali Polski przedrozbiorowej. Nie mieli więc doświadczenia polskiego państwa. Tradycja ojczysta, język i wiara zostały im zaszczepione w przekazie rodzinnym i w Kościele [w parafii]. Jednak w poł. XIX w. zaczęto ograniczać także w kościołach język polski, polskie pieśni, modlitwy, kazania. Postępował proces germanizacji narzuconej przez państwo pruskie.
**
Potrzebna jest refleksja nad historią i jej odniesieniami do teraźniejszości. Trudne dzieje Polaków mogą nas czegoś nauczyć. Naród, do którego należymy przez pochodzenie, język, wspólną historię, tradycję, obyczaj, wyznanie, stanowi wielkie dobro. Dlatego nie należy rezygnować z państw narodowych, jakby były jakimś balastem i ograniczeniem. A taka tendencja istniała w końcu XX w. wśród filozofów społecznych i polityków. Ostatnio okazało się jednak, że w sytuacji pandemii można było liczyć przede wszystkim na własne narodowe państwa.
Jednak miłość do własnego narodu i kraju nie może być chora. Nie może łączyć się z wrogością, pogardą oraz nienawiścią wobec innych narodów. Przesadna miłość do własnego narodu, miłość bezkrytyczna prowadziła nie raz do szaleństwa i zbrodni, do czystek etnicznych, a nawet do ludobójstwa. Tak było np. na Wołyniu w 1943 roku. Chora, czyli zła miłość własnego narodu i ojczyzny prowadzi do krzywdy i nieszczęść innych.
***
Kalendarz Kościoła rzymskiego, z którego w dużym stopni korzystamy, przypomina dziś św. Benedykta, związanego z opactwem Monte Cassino. Jan Paweł II ustanowił go patronem Europy. Ich grono jest szersze. Tworzą je: św. Katarzyna ze Sieny, św. Brygida Szwedzka, św. Edyta Stein pochodząca z narodu żydowskiego, mieszkająca w Niemczech, wybitny filozof, zagazowana i spalona w Auschwitz. Patronami Europy są również apostołowie Słowian, braci pochodzący z Tesalonik: święci Cyryl i Metody.
Święci przypominają nam Ewangelię Chrystusa, a ona uczy braterstwa, pojednania oraz szukania pokojowych rozwiązań. Ewangelia odczytana dzisiaj na nowo może stać się fundamentem nowego ładu oraz pokoju w życiu społeczeństw i pomiędzy narodami.