Góra Karmel znajduje się w północno-zachodniej części Izraela. Należy do pasma wzgórz o długości 20 km. Wzniesienia nie są wielkie. Osiągają wysokość 550 m ponad poziom morza.
Pismo Święte Starego Testamentu zawiera informację, że góra Karmel była miejscem pobytu proroka Eliasza, a później jego ucznia Elizeusza [IX wieków przed Chrystusem]. Znana z Biblii góra przyciągnęła po wielu stuleciach mnichów chrześcijańskich, którzy wokół niej się osiedlili. Byli to tzw. eremici, pustelnicy, szukający samotności. Najpierw byli to grecy, a później łacinnicy [krzyżowcy]. Chodzi o wieki VII do XII. Mnisi greccy stworzyli osiedle, składające się z pustelni. Łacinnicy wybudowali klasztor. Z luźnej wspólnoty mniszej powstała struktura zakonna. Chrześcijańskich mnichów Karmelu wyparli stopniowo w XII w. wojowniczy Arabowie, wyznawcy islamu [zwani Saracenami]. Zakonnicy powędrowali do Europy. Cechą charakterystyczną tego ruchu religijnego była pobożność maryjna, głęboka cześć dla Najświętszej Maryi Panny.
Od połowy XIII w. karmelici zaczęli propagować szkaplerz NMP. Pionierem stał się Szymon Stock – Anglik, generał zakonu. Szkaplerz w zakonach, to najczęściej pas materiału z otworem na głowę, nakładany na habit, czyli szatę podstawową. Mówimy dziś o szkaplerzu dla świeckich, zminiaturyzowanym, symbolicznym. Chodzi o dwa kwadraty materiału z emblematami religijnymi, nieduże, połączone dwoma tasiemkami. Nieduże kwadraty nosi się na piersi i na plecach. Szkaplerz nosimy jako znak zaufania w opiekę i pomoc Maryi, Matki Zbawiciela. Szymon Stock miał usłyszeć słowa Maryi: „Przyjmij szkaplerz, znak Mej opieki”.
Praktyka noszenia szkaplerza upowszechniła się w Kościele. Jednak nie można szkaplerza traktować jako rodzaju amuletu, a więc w sposób magiczny. To nie jest amulet, cudowny naszyjnik, czy szata z baśni, która chroni przed strzałami i ciosami. Przed tym co złe, chroni nas Boża Opatrzność, opieka Matki Bożej, modlitwa wstawiennicza świętych oraz pomoc aniołów. Trzeba odróżniać: opiekę Bożą i wstawiennictwo świętych od zachowań i obrzędów magicznych. Chrześcijaństwo nie jest magią i odrzuca magię. Szkaplerz nie jest amuletem. Jest znakiem przywiązania do Matki Bożej i zaufania w Jej pomoc, także w sytuacjach trudnych.
Współcześnie doświadczamy paradoksów. Z jednej strony spotykamy się z obojętnością religijną i dystansem wobec religii. Z drugiej strony odżywa magia. Ludzie szukają kontaktu z wróżkami. Reklamuje się również rozmaite przedmioty jako amulety, mające chronić osobę przed nieszczęściami. Tak więc obserwujemy: rozwój nauki i oświaty, a równocześnie renesans zabobonu i wróżby.
W ciągu ponad siedmiu i pół wieku promowania szkaplerza w Kościele, narodziło się wiele świadectw, mówiących o jego znaczeniu w życiu konkretnych osób. Wiemy, że Jan Paweł II nosił szkaplerz maryjny [co najmniej od 1938 roku, a pewnie już przed maturą]. Był do niego przywiązany. Szkaplerz był dla niego zewnętrznym znakiem więzi z Maryją. Kochał Ją miłością syna [synowską].
*
W życiu każdego człowieka ważne są jakieś przedmioty i pamiątki. One przypominają osoby, które kochamy. Przedmioty, które pozostały po: rodzicach, małżonku, dziecku. Mogą to być: okulary, pierścionki, zabawki, pióro poety lub profesora, modlitewnik, dawniej szabla, a nawet narzędzie w warsztacie. Bywają pełnie treści. Uruchamiają wspomnienia i budzą uczucia. Rzeczy zwyczajne, bez większej artystycznej wartości posiadają dla nas wielką, emocjonalną wartość, gdyż odsyłają nas do konkretnych osób.
Zakonnicy spod góry Karmel, dawni krzyżowcy, powrócili do Europy, zmuszeni do tego przez Saracenów. Przynieśli ze sobą miłość do Najświętszej Maryi Panny. Tą miłość, jako nowy impuls, pokazali wielu środowiskom.
Darzymy respektem i zaufaniem Matkę naszego Pana Jezusa Chrystusa. Wynikają one z miejsca Maryi w dziejach zbawienia oraz z doświadczenia Jej opieki i pomocy przez konkretne osoby. Takie jest Boże działanie: Zbawiciel przyszedł do nas poprzez Maryję [per Mariam – Jesus]. Syn Boży stał się człowiekiem dzięki Jej macierzyństwu.
Jest charakterystyczne, że Apostołowie po odejściu Jezusa, po Jego Wniebowstąpieniu byli razem z Maryją. Trwali z Nią na modlitwie. Razem. Ona była wśród nich. Nie pozostawili Jej samej. Posiadali wobec niej należny szacunek i respekt. Wyrazem tego szacunku jest przekaz [na poły legendarny], że św. Jan apostoł zaopiekował się Maryją i zabrał Ją ze sobą do Efezu [dziś Turcja.
Wzorem poprzednich pokoleń chrześcijan, za przykładem karmelitów pustelników i bł. Szymona Stocka, pielęgnujmy żywą pobożność maryjną. Zwracajmy się do Maryi i wysławiajmy Ją. W modlitwie szukajmy Jej pomocy i wstawiennictwa. Ona nie przesłoni nam Jezusa. Nie odbierze Mu Jego autorytetu, chwały i władzy. W Maryi nie ma egoizmu. Jest w Niej pokora, czyli realizm płynący z wiary, świadomość że tylko Pan Bóg może człowieka ocalić, że tylko Jezus Chrystus zbawia i może uczynić nas szczęśliwymi na całą wieczność.